Zanim w kinematografii pojawił się kolor, widzieliśmy tam jedynie odcienie składające się z koloru białego i czarnego. Pojawienie się koloru było wreszcie idealnym odwzorowaniem lub dowolnym zniekształceniem rzeczywistości, którą chciało się przedstawić, bogactwem wyrazu, feerią barw i wydawałoby się – intensywniejszym stymulowaniem zmysłów. Ale dobrze jest zrobić krok do tyłu i zastanowić się nad tym, co dawał nam taki vintage’owy środek przekazu w sztuce.
Obraz kolorowy da nam szybszy i tendencyjny odbiór; drzewa tam będą najprawdopodobniej zielone, niebo niebieskie lub szare, a kwiaty zapewne wielobarwne. Zatem o istnieniu tych elementów w obrazie kolorowym dowiadujemy się szybciej i stajemy się wówczas bardziej bierni, a nasze postrzeganie odbywa się bez większej refleksji i wytężania wyobraźni.
Tymczasem obraz czarno - biały ma tylko dwa kolory, a głównym zabiegiem, jaki się tutaj odbywa, jest luminacja. Kolor czarny i biały to w tym przypadku gra światła z cieniem; jasny, ciemny, pośredni. Stopniowanie, rozpraszanie, rozjaśnianie, przyciemnianie, migotanie i błysk. Bo tylko tyle (a może aż tyle!) możemy uzyskać dzięki grze tymi dwoma kolorami. Skupiamy się więc na różnicowaniu jasności, domyślając się za pomocą kształtów i cieni, co obraz przedstawia. Wtedy więcej fantazjujemy, myślimy abstrakcyjnie i wyobrażamy sobie, interpretując w nieskończoność.
Ponadto pozbawiony koloru obraz przyciąga bardziej fakturą, co z pewnością umyka nam, gdy oglądamy coś w kolorze. Skupiamy się wtedy na konturach, strukturze i mamy wrażenie, że możemy dotknąć wszystkiego, czując szorstkość, gładkość, twardość, miękkość, wszystkie wypukłości i wklęsłości. Eliminacja kolorów na obrazie odkrywa potencjał jego elementów i zależności między nimi.
Czarno - białe tony w obrazie to alternatywna wizja dla rzeczywistego. Przedstawienie w ten sposób rzeczywistości wpływa na wydźwięk i nastrój tego, co oglądamy. To także doświadczanie piękna w sztuce i subiektywna emocjonalna interpretacja.