Zastanawiające jest, że w wielu współczesnych animacjach postacie mają zbyt dużo wielozadaniowych i błyskawicznych akcji do wykonania; często kogoś ratują, wybawiają z opresji, rywalizują, walczą lub zdobywają coś. Ponadto mają ordynarne maniery, niemiłe, rubaszne, niekiedy wręcz seksistowskie żarty i ubogie słownictwo.
Vintage bajeczki mają super estetykę - są unikatowe, a przez to atrakcyjne. Ich ręczne tworzenie ograniczało pole do popisu twórcom - szczególnie oszczędność zestawu barw, czego przypadkowym efektem były wyblakłe kolory i ich lakoniczne zestawienia - co z kolei tworzyło niepowtarzalny wygląd i klimat. Wiele z tych animacji wygląda tak, jakby użyto do ich powstawania zaledwie dwóch - trzech kolorów, a potem wyciągnięto z nich pochodne tych barw - być może to celowo wykreowany artyzm?
Hipnotyzujące, wizualnie inne mogą wyostrzać zmysły, a nawet wywoływać bardzo pożyteczne wrażenia i przeżycia estetyczne. Dlaczego? bo mają dźwięki, obrazy i zestawienia kolorystyczne, których nie doświadczamy już na co dzień.
Ma się też wrażenie, że stare animacje posiadają magię, baśniowe akcenty i są refleksyjne - oswajają dzieci z emocjami, bo opowiadają o miłości, tęsknocie i prawdzie. Dysharmonię stanowią z kolei disney’owskie stare kreskówki. Wyglądem są śliczne, mają prostą kreskę i są zaledwie dwukolorowe, co mogłoby dla odmiany stanowić alternatywę dla wszystkich jaskrawości w dzisiejszych bajkach, ale problemem jest tutaj występujący w nich seksizm, rasizm, a także przemoc wobec ludzi i zwierząt.
Dobrze byłoby to obejść i znaleźć stare vintage’owe, wizualnie urocze animacje bez tego typu stygmatów.
Dlatego dzisiaj o tych kilku rzadkich, mało komu znanych dziełach - bo jak inaczej je nazwać, skoro na tle współczesnych kiczowatych i nieprzemyślanych kolorystycznie bajek, sprawiają wrażenie bardzo alternatywnej ciekawej estetyki?
"Gdzie jest mama?” to chiński krótkometrażowy film animowany z 1960 roku, wyprodukowany przez Shanghai Animation Film Studio pod kierunkiem artystycznym Te Wei (1915-2010) - artysty, który tworzył produkcje w estetyce tradycyjnej twórczości z Chin - czyli ilustracji malowanych akwarelami i rozmywanymi wodą.
Obok pastelowych widoków - które przypominają małe dawne chińskie malowidełka na długopisach - fabuła filmu zdaje się być prosta i przejrzysta, co stanowi idealne tło do tego, by właśnie skupiać zmysły na tym, co oglądamy. Narrator opowiada wydarzenia na ekranie powoli, więc ta słodka bajka może być też studium do ćwiczeń z języka chińskiego.
Kolejną propozycja to niemy animowany film krótkometrażowy produkcji czechosłowackiej z 1949 roku pt. „Inspiracje” (w reżyserii Karela Zemana).
W tym poklatkowym obrazie użyto miniaturowych figurek, wcześniej wydmuchanych ze szkła, które wprawiono w ruch za pomocą następujących po sobie, ręcznie składanych klatek. Postacie ze świata fauny i flory przypominają tutaj do złudzenia stare szklane rosyjskie figurki, z namalowanymi jaskrawymi plamkami. Dodatkowo, kiedy wsłuchamy się w dźwięki tej bajeczki, będą tam cymbałki, echo i odgłosy wygrywane na szkle - w sam raz na małe dziecięce zachwyty!
"Měsíční pohádka"
Zdeněk Miler był twórcą kochanego Krecika, ale mało kto wie, że w 1958 roku stworzył też smutną kilkunastominutową animację - w kolorach srebra i ultramaryny, pełną czarów - opowiadającą o różnicach, rozbieżnych światach, którym dane było się spotkać tylko na chwilę. Postać ożywionej z obrazka dziewczynki namalowanej pewnej zimy przez dziecko w ciepłym domu. I chłopiec za oknem, powstały z mrozu.
Opowieść o przeciwieństwach, których spotkanie kończy się nieszczęśliwie wraz z nadejściem radosnej wiosny. To poetycki film pełen melancholii i symboliki. To nie jedyne wartości estetyczne; dla dorosłych ta bajka może być flashbackiem do czarownego świata postaci z rumianymi kolorkami na policzkach, zapamiętanych ze starych książek.
„Voice of the nightingale” (Francja, 1923r.) to niemy, częściowo animowany film krótkometrażowy, z podkładem muzycznym, opowiadający o tym, dlaczego słowik śpiewa tylko w nocy. Obrazy tutaj do złudzenia przypominają starodawne monidła, czyli podkolorowywane czarno-białe portrety i widoczki.
Na zdjęciu: Władysław Starewicz (1882-1965), fot. Se-ma-for Produkcja Filmowa
Autorem animacji, która została nagrodzona medalem im. Riesenfelda, jest Władysław Starewicz, pierwszy polski animator pochodzenia rosyjskiego i wielki pasjonat entomologii - to właśnie miłość do owadów zapoczątkowała jego twórczość filmową.
Film to oniryczna opowieść o dziewczynce, która uwalnia trzymanego w klatce nieszczęśliwego słowika w zamian za jego piękny głos, którego od teraz może słuchać do woli - przekaz mówiący o wrażliwości, relatywności i szacunku dla odmienności.
"Deer Bell” (reż. Cheng Tang) to słodka egzotyczna bajeczka, której estetyką jest ręczne tradycyjne chińskie malarstwo tuszem. Ta zaledwie 20 minutowa animacja, powstała w roku 1982, nie ma dialogów i opowiada obrazem, a w tle słyszymy dźwięki perkusji, instrumentów dętych i smyczkowych.
Fabuła to historia zagubionego w lesie małego jelonka i dziewczynki, która mu pomaga. Na znak przyjaźni zawiesza mu na szyi dzwoneczek i odtąd słyszymy jego dźwięk, ilekroć zwierzątko się porusza. Pewnego dnia przychodzi czas na rozstanie, które uczy akceptacji i budzi tęsknotę.
Zauważcie, że w wielu współczesnych animacjach postacie mają zbyt dużo wielozadaniowych i błyskawicznych akcji do wykonania; często kogoś ratują, wybawiają z opresji, rywalizują, walczą lub zdobywają coś. Ponadto mają ordynarne maniery, niemiłe rubaszne, niekiedy wręcz seksistowskie żarty i ubogie słownictwo.
W opozycji do nich, vintage’owe filmy animowane przedstawiają życie w stylu slow; postacie w nich przyjaźnią się z leśnymi zwierzętami, dbają o rośliny, patrzą w chmury - zatem mają dużo kontaktu z przyrodą, a przez to w sobie mnóstwo wrażliwości na to, co je otacza. Zwieńczone jest to często jakąś wzruszającą historią, która uczy o emocjach.
Wreszcie, inną formą tych bajeczek, jest coś na kształt medytacji - niektóre z nich, ma się wrażenie - nastawione są celowo na to, by zamiast śledzić fabułę, bardziej odbierać je zmysłowo; oglądamy wtedy, na przykład, wibrujący podwodny świat albo krople deszczu spływające po szybie. W połączeniu z dobranymi dźwiękami są cudowną okazją do dziecięcych wrażeń estetycznych!