Pozbawione upiornego makijażu i mocno dwuznacznych strojów, pokazały się zupełnie au naturel! I raczej nigdy by do tego nie doszło, gdyby nie twórcza akcja australijskiej artystki i ilustratorki Soni Singh.
Nowe Bratz Dolls nie piją szampana, nie umawiają się na randki i nie jeżdżą limuzyną. Za to radośnie wróciły do niewinności, bawiąc się w lesie, dbając o rośliny w ogródku, czy opiekując się zwierzętami. Ich dziecięce twarze, naturalny kolor ust i piegi malują szczęście i beztroskę dzieciństwa.
Świat potraktował projekt Soni poniekąd jako ważki głos w debacie dotyczącej seksualizacji zabawek i wzoru kobiecości, jaki sprzedaje nam marketing. Uznano, że reaktywowane lalki Bratz Dolls mogłyby w wielu społeczeństwach naznaczać wychowywanie dzieci w kierunku poszanowania kobiet. Artystka jednak uważa, że przedsięwzięcie to miało być raczej zachętą do twórczych i ekologicznych działań.
Co miesiąc artystka wystawia jedną lalkę na aukcję charytatywną, z czego dochód przeznaczany jest na zasilanie organizacji pozarządowych. Przykładem niech będzie rudowłosa Lexi; zdobywając ponad 1,6 tys. dol. wspomogła tasmańską organizację na rzecz ochrony przyrody.
Źródło: http://www.treechangedolls.com.au/
Źródło: http://www.treechangedolls.com.au/
Źródło: http://www.treechangedolls.com.au/
Źródło: http://www.treechangedolls.com.au/
Źródło: http://www.treechangedolls.com.au/
Źródło: http://www.treechangedolls.com.au/
Źródło: http://www.treechangedolls.com.au/
Źródło: http://www.treechangedolls.com.au/
Źródłó: http://www.treechangedolls.com.au/